Znanym szlakiem w nieznane

Zamek w Świeciu

Zamek w Świeciu

Gryfowskie Towarzystwo Cyklistyczne zawsze w niedzielę, tradycyjnie o godz. 10.00 sprzed fontanny na gryfowskim rynku, wyjeżdża w trasę zaplanowaną przez znanego propagatora turystyki rowerowej w naszym miasteczku pana Kazimierza Luchowskiego. Mijamy mnóstwo ciekawych znanych miejsc, lecz nie zawsze jest czas poznać bliżej historię mijanych wiosek, miasteczek, zamków i pałaców. Dlatego tytuł tego artykułu brzmi „Znanym szlakiem w nieznane”. Zaczniemy od miejsca startu naszych wypadów rowerowych, czyli fontanny na gryfowskim rynku.
Fontanna została postawiona w 1908 roku, dla upamiętnienia budowy wodociągów w naszym mieście. Rzeźby dwóch bawiących się chłopców na fontannie wielu przewodników turystycznych interpretuje, jako pomnik wagarowicza. Jednak ich historia jest bardziej tragiczna. Kiedyś w mieście wodę czerpano ze studni stojącej na środku rynku. Jeden z chłopców wpadł do niej, drugi próbował mu przyjść z pomocą. Obaj utonęli. Po latach postanowiono upamiętnić to zdarzenie, stąd dwaj chłopcy na fontannie.

Przed nami Leśna

Przed nami miasteczko Leśna


Równo z wybiciem godziny dziesiątej, ruszamy rowerami przez most na rzece Kwisie. Kwisa kiedyś była rzeką graniczną między Śląskiem a Łużycami. Udajemy się w stronę wsi Wieża. Tam, wytężając siły, przejeżdżamy obok starych kamieniołomów. W kamieniołomach tych kiedyś pozyskiwano wysokiej jakości bazalt. W 1960 roku nakręcono tutaj kilka scen do filmu „Szklana Góra. Wysilając wzrok można zauważyć, jak kiedyś biegła trasa kolejki wąskotorowej, wożąca wydobyty bazalt. Jeszcze dawniej to miejsce nazywano „Galgenberg”, gdyż tutaj stała szubienica. Możliwe, że dzisiaj, gdyby przeprowadzić badania archeologiczne, można by było odnaleźć jej fundamenty. Szubienica była murowana i jej ponury widok miał działać odstraszająco na potencjalnych złoczyńców.
Wieża słynęła też z tajemniczej studni. Woda z niej jest krystaliczne czysta i działa leczniczo na męskie choroby. Niestety nikt z obecnych mieszkańców, nie wie gdzie się ona znajduje. Tajemnicę jej lokalizacji zabrali ze sobą wyjeżdżający po 1945 roku Niemcy. Czasami tylko niespodziewany wysyp potomstwa w wiosce przypomina o jej istnieniu.
Jadąc dalej, przez Złotniki Lubańskie, docieramy do Giebułtowa. Tutaj zwiedzamy pałac z 1670 roku. Zbudował go ówczesny właściciel wsi von Uchtritz. Był to czas, gdy miejscowa szlachta wyleczyła już rany po wojnie 30-letniej i inwestowała w nowe pałace i folwarki. Jest on usytuowany w pięknym miejscu ze wspaniałym widokiem na góry. Pałac jest obecnie w ruinie i jest własnością prywatną. Więc nasze zwiedzanie odbyć się musi w dyskretny sposób. Mimo zniszczeń i dewastacji, szczątkowo zachował się drzewostan dawnego parku. Można zauważyć szpaler drzew wytyczający alejkę oraz żywopłot oddzielający pałac od folwarku.
Kontynuując naszą wycieczkę dojeżdżamy do wsi Świecie. Przed wsią jest rozwidlenie dróg. Jedna z nich prowadzi do Czech. Tą drogą kiedyś przemycano konie rasy zimnokrwistej, przystosowane do pracy w lesie. Były to lata 80-te, klęska ekologiczna i usychające drzewa w górach spowodowane przez zanieczyszczenia przemysłowe. Drzewa wycinano i do wywózki potrzebowano koni. W dawnej Czechosłowacji ich brakowało, a że w Polsce były, to za godziwą cenę przepędzano je na drugą stronę.
Przez Świecie jedziemy z „górki”, także bez wysiłku dojeżdżamy do stojącego we wsi zamku z XIV wieku. Za symboliczną złotówkę obecny właściciel oprowadzi i rzetelnie opowie jego historię. Zamek jest restaurowany i widać tutaj pracę włożoną w jego obecny wygląd. Kiedyś ta niezdobyta forteca wchodziła wraz z zamkami „Gryf”, „Czocha”, „Leśna”, „Rajsko” w jednolity system obronny. Później działała w nim karczma. Po pożarze w XVII wieku został opuszczony i popadał w ruinę. Obecnie jego lochy i pomieszczenia są odgruzowane i można zwiedzać wnętrza.
Ruszamy dalej, przed miastem Leśna zatrzymujemy się przed „Sztolnią”. Jest to ciąg tuneli podziemnych wydrążonych przez więźniów obozu koncentracyjnego z Miłoszowa. Na temat „Sztolni” snuto wiele domysłów, napisano wiele artykułów i książek. Prawdopodobnie Niemcy chcieli tutaj przenieść tajną produkcję zbrojeniową. Mówiono o V-2, „Wunderwaffe”, która miała ocalić hitlerowskie Niemcy przed klęską. Wejście do sztolni jest zakratowane. Obok znajduje się tablica pamiątkowa ku czci zmarłych więźniów. Możemy też zauważyć zabudowania gospodarcze i charakterystyczny budynek „trafo”. Służył zapewne do zasilania energią elektryczną budowy „Sztolni”.
Leśna to miasteczko z pięknie odrestaurowanym ryneczkiem. Atrakcją jest dzwon przy którym można zrobić sobie zdjęcie. Wzmianki o Leśnej pochodzą z roku 1144. Jedziemy dalej w kierunku zamku Czocha. Ten odcinek drogi, trzeba przyznać, jest ciężki. Schodzimy z rowerów i podchodzimy wzniesienia. Zamek Czocha jest szeroko opisany i sfilmowany. Jednak warto stanąć na dolnym dziedzińcu zamku i zaciągnąć nosem trochę zapachu powietrza ze Średniowiecza. Niestety, zamek Czocha to obecnie komercja, nastawiona na zysk. Każde dotknięcie klamki zwiedzanych pomieszczeń to koszt pięciu złotych. Przypomina to trochę rządy i czasy rycerzy rabusiów.
Jadąc w kierunku Złotnik Lubańskich, zjeżdżamy na brzeg Jeziora Leśniańskiego. Odwiedzamy ośrodek wypoczynkowy. Spokojna woda i płynące żaglówki działają kojąco na nasze dusze. Koszt wypożyczenia kajaka wynosi w tym ośrodku 8 złotych na godzinę. Wracamy i dalej przejeżdżamy przez Złotniki Lubańskie. Miasteczko to powstało na rozkaz Christopha von Nositz pana zamku Czocha. Przyśniło się mu drzewo rosnące w tym miejscu, a w korzeniach drzewa samorodki złota. Sen się sprawdził. W 1654 roku wybuchła tutaj gorączka złota, a w 1677 miasteczko otrzymało prawa miejskie. Przed wojną było to popularne miejsce odwiedzane przez turystów. Działały dwie restauracje. Mieszkańcy wynajmowali pokoje letnikom. Przy brzegu jeziora Złotnickiego, istniał młodzieżowy ośrodek sportu o nazwie „Orle Gniazdo” z kajakami i przystanią dla pływających po jeziorze stateczków. W przedwojennych przewodnikach turystycznych, Złotniki Lubańskie (dawna nazwa „Goldentraum”), reklamowano jako „Jedyne miasto w Europie, gdzie rynek wybrukowany jest trawnikiem”. Dziś to urokliwa miejscowość, czekająca na swoje odkrycie przez turystów i inwestorów. Jadąc dalej, we wsi Złoty Potok robimy sobie przerwę. W wiejskim sklepiku kupujemy wodę mineralną i łapiemy oddech. Nazwa wioski też musi być odpryskiem minionych czasów, związanych z gorączką złota.
Po krótkim odpoczynku wsiadamy na rowery i jedziemy dalej. Podziwiamy krajobraz Gór Izerskich i Karkonoszy. Mijamy szałas pana Mularczyka, gdzie w maju i sierpniu odbywają się ciekawe imprezy. W maju odbywa się konkurs orki konnej. Warto zobaczyć, zwłaszcza, że coraz rzadziej widać pracujące konie na roli. W sierpniu odbywa sie z kolei „Gonitwa Chłopska” – pokaz koni sportowych, połączony z konkursami sportowymi. Jadąc dalej, znowu jesteśmy na terenie wsi Wieża. Z górki, pedałując na „luzaku” przez most na rzece Kwisie, wjeżdżamy do Gryfowa Śląskiego.
Długość trasy to 40,5 km, czas jazdy około 4 godzin. Jest to jedna z naszych standardowych rowerowych wycieczek. Myślę jednak, że historia tych miejsc wart jest przypomnienia. Może ktoś ruszy naszym śladem?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *


7 + siedem =