Dzisiaj nasze Gryfowskie Towarzystwo Cyklistyczne za na mową kolegi Tadeusza udało się na przyjemną jak nas zapewniał wycieczkę nad Jezioro Pilichowickie. Tam mieliśmy sprawdzić czy jest jeszcze lód nad tym ogromnym i przepięknym jeziorze. Ruszyliśmy o godz 10.00 z gryfowskiego rynku i pojechaliśmy przez Ubocze, Oleszną Podgórską do Lubomierza. Dalej to już trasa przez przepiękny Wojciechów i skręt do Maciejowca. Już od Lubomierza zaczęły się rowerowe schody, pogoda słoneczna lecz jak by nie jechać zawsze wiatr z przodu. Troszkę spociliśmy się przy podjeździe do Maciejowca ale później sam zjazd przepiękną serpentyną z szumem w uszach do samych Pilichowic, wynagrodził nam wcześniejsze trudy.
Następnie dość stromy podjazd do tamy ale to już pestka po wcześniejszych zaplanowanych przez Tadeusza niespodziankach. Parę zdjęć na pamiątkę z naszą flagą nad tamą ( oczywiście lodu w jeziorze nie było) i powrót. Wracaliśmy przez Wleń gdzie uwieczniliśmy się przed pomnikiem Gołębiarki i dalej przez Łupki do… i tutaj znów do akcji wkroczył Tadeusz i podpowiedział żeby jechać przez Golejów. Było strasznie, podjazd cały czas pod górkę a za nami kłębiące się chmury. Był to zaplanowany deszcz zapowiadany przez synoptyków który miał spaść po objedzie ale nie spadł. Trochę kropiło po drodze, widocznie nie jedliśmy jeszcze obiadu. Z ulgą do pedałowaliśmy do Wojciechowa, tam jeszcze sesja zdjęciowa z krzyżem pokutnym i jazda do Lubomierza. W Olesznej Podgórskiej złapał nas zapowiadany deszcz, widocznie minęła już pora obiadowa i przez Ubocze wróciliśmy do Gryfowa Śląskiego. Przejechaliśmy pod wiatr 60 kilometrów, będzie o czym wnukom opowiadać.
Jan Wysopal .